Wioletta
Znalazłam kilka kancelarii w Warszawie i niestety każda z tych kancelarii namawiała mnie do postępowania niemoralnego. Ma Pani nagrywać męża, kiedy panią obraża. Ma Pani fotografować. Pani ma grzebać w komputerze i znajdować przeciwko niemu jakieś dowody, że on panią przemocuje finansowo. Jak na przykład będzie pod wpływem alkoholu, to niech Pani go sprowokuje, żeby on panią obrażał albo Pani go nagra. Był taki nawet moment, że ja już tak zdesperowana, że stwierdziłam chyba tak muszę zrobić.
Kamil
Dzień dobry. Nazywam się Kamila Jura i jestem współzałożycielem kancelarii Nowy Etap, a także autorem książki Sekrety rozwodu. Zapraszam na serię wywiadów, w której omawiamy tematykę rozwodów z różnych perspektyw i doradzamy jak przejść ten trudny czas bez nadmiernego obciążenia emocjonalnego oraz finansowego. W dzisiejszym odcinku bedę miał przyjemność przeprowadzić rozmowę z panią Wiolettą. Dzień dobry, Pani Wioletto.
Wioletta
Dzień dobry.
Kamil
Pani Wioletta przyjechała do nas z Warszawy. Przyjechała Pani do Poznania, by opowiedzieć swoją historię na temat rozwodu i właśnie rozwód. Bała się Pani rozwodu? Jak to u Pani było?
Wioletta
Tak. Myślę, że każdy by tak odpowiedział. Rozwód to jest bardzo nieprzyjemny moment w życiu, jeżeli komuś się to przydarza. Więc bałam się, szczególnie, że to był rozwód z mojej strony zaproponowany i bałam się z prostych powodów. Bałam się, że skrzywdzę męża, bałam się, że skrzywdzę dzieci. Bałam się, że go nie przekonam, że to będzie bardzo długa walka, która nas właśnie porani i wyjdziemy ze szwankiem po prostu.
Kamil
Ten czas, ten okres, od kiedy jakby już przechodziła Pani ta myśl o rozwodzie do decyzji o rozwodzie. Jak wyglądał ten okres?
Wioletta
Zawsze jest jakiś taki impuls, który sprawia, że człowiek sobie uświadamia, że powinien się rozwieść. I w naszym przypadku było trochę tak powiem ironicznie, zabawnie, dlatego, że to mój mąż w ostatnim etapie, kiedy jeszcze byliśmy małżeństwem, nazwijmy to, wypowiadał słowa rzucane na wiatr w takich kłótniach, nazwijmy to sprzeczkach. Jak ci się nie podoba, to się ze mną rozwiedź. Ja to zawsze ignorowałam i jakoś dochodziliśmy do porozumienia. Jakoś ktoś musiał pójść na ten kompromis. I pewnego razu, kiedy było bardzo gorąco w naszej sprzeczce bardzo emocjonalnej, bardzo trudnej, coś po prostu we mnie pękło. On oczywiście wypowiedział te swoje magiczne słowa. Ja wtedy powiedziałam dobrze, rozwiodę się z tobą. I on wtedy zamarł. I powiedział. Słucham? A ja na to, że no wiesz co? Wypowiedziałeś już to zdanie ponad 10 razy. Ja myślę, że jesteśmy gotowi na to, żeby się rozwieść i ja już nie chcę z Tobą być. Rozwiedziemy się. No i nastąpiła bardzo trudna rozmowa. Długa, bolesna. Kiedy mu zakomunikowałam, że chce się z nim rozwieść. On oczywiście protestował Jak ja sobie to wyobrażam? A ja powiedziałam. Rozwodzę się z tobą, nie wiem, ile to potrwa, może rok, może dłużej, ale już się do tego przygotuj. Ponieważ mamy dzieci, jak większość małżeństw, borykamy się właśnie z takim pytaniem co z dziećmi? Mało tego, jesteśmy też w grupie małżeństw, które posiadały jedno z dzieci w spektrum autyzmu. Nasza młodsza córka bardzo przeżywa emocjonalnie trochę inaczej pewne rzeczy, ze szkodą dla siebie, więc powiedziałam. Nie wiem, jak Hania to przyjmie. Potrzebujemy na pewno czasu, więc cię informuję, że rozwiodę się z tobą i musimy to dobrze zaplanować. I na tamtym etapie, tym pierwszym on po prostu protestował, płakał, siadał na ziemi, błagał mnie, klękał. To była i groteska, i rozpacz, i wszystko naraz. Więc było we mnie mnóstwo emocji trudnych. Od złości po wstyd, po poczucie żalu, winy nawet, że może robię mu krzywdę. I takiej też niemocy, bo on cały czas utrzymywał, że nie da mi tego rozwodu.
Kamil
Pani najbliższe społeczeństwo, osoby, jak reagowały. Wspierały panią w tej decyzji, czy jak to wyglądało?
Wioletta
No więc sytuacja była bardzo złożona. Moje najbliższe osoby, czyli moja mama oraz moje przyjaciółki wspierały mnie. Ja po prostu się wycofałam. Tak jakby trochę w tym czasie, bo tak bardzo mnie pochłonęło psychicznie planowanie tego rozwodu, że nie miałam siły tłumaczyć wszystkim dookoła dlaczego tak. A mój mąż, który nie umiał sobie z tym poradzić, po prostu poszedł po pomoc do wszystkich, do swojej rodziny, do mojej rodziny i otrzymał od nich wsparcie, bo postąpili trochę głupio. Po prostu wysłuchali tylko jego, a nie mnie. W związku z tym wspierali jego. Mnie wspierała tylko mama i wspierały mnie moje przyjaciółki. Więc przez pierwszy etap to było tak, że ja się bałam tego, co robię, ale też bałam się reakcji rodziny.
Kamil
Ten czas, o którym Pani teraz opowiedziała, to był dla Pani na pewno bardzo trudny. A wizja rozwodu? Rozumiem, że jeszcze potęgowała ten strach i gdzieś może paraliżowało panią to, w jakim zakresie co do podjęcia działań?
Wioletta
Nazywa Pan po imieniu bardzo ładnie emocje, o których powinnam powiedzieć. Przede wszystkim jestem córką. Jedynaczką mojej mamy, która rozwiodła się kiedy ja miałam 2 lata. W czasach głębokiego PRL-u, kiedy rozwód to była trauma dla wszystkich, gdzie ojciec odchodzący z domu był wyklęty. To były czasy, kiedy ludzie sobie pluli na siebie, wyrzucali kalumnie przez okna, wyrzucali meble, przez okna, krzyczeli, obrażali się. I ja przeżyłam taki rozwód jako dziecko. Byłam ciągana po sądach, kilka było rozpraw, rodzice się wzajemnie obrażali, ja byłam badana przez psychologów i było badane moje DNA wielokrotnie w czasach, kiedy nie robiono tego bezboleśnie, ponieważ ojciec się wypierał ojcostwa, więc robili sobie po prostu na złość i rozwód mojej mamy zakończył się wielką traumą mojej mamy, która popadła w depresję. Popadła nienawiścią obu rodzin do dzisiaj, więc we mnie po pierwsze ja myślę, że siedziało, tkwiło takie przekonanie, że może się to powtórzy. I bałam się, że mój mąż. Mam go za człowieka bardzo inteligentnego i wrażliwego, ale bałam się, że nie poradzi sobie z tymi emocjami i przekroczy siebie i będzie robił głupie rzeczy. Bałam się, że będziemy właśnie się bardzo kłócić o dzieci, że on mnie pozbawi praw na przykład opieki nad dziećmi, bo mnie nawet tym straszył zaraz na początku, kiedy mu zaproponowałam rozwód. Wychodził z takimi
Kamil
Częste słowa w takim okresie.
Wioletta
Trudnymi oskarżeniami. To przez Ciebie, to jest twoja wina, że się rozchodzimy, więc sąd mi odda dzieci bez niczego. Więc ja byłam kłębkiem nerwów i do tego jeszcze nie wiedziałam, jak to się właśnie odbędzie i czy rzeczywiście tak nie będzie. Czy ja nie stracę dzieci? Już zaczynałam popadać w paranoję i sama też nie wiedziałam jak to obecnie w dzisiejszych czasach wygląda. Bałam się po prostu tego procesu.
Kamil
Rozumiem. Dziękuję, że Pani się zgodziła podzielić takimi informacjami. Nie chcę też, żeby Pani teraz wracała myślami w tamte trudne chwile, więc zapytam Panią o Pani działania, które Pani podjęła. Jak już przeszła Pani przez ten trudny moment i przyszła decyzja. Tak, robię ten rozwód i w tym momencie zaczynam. I właśnie co zaczynam?
Wioletta
Najpierw dałam mężowi pół roku na zastanowienie się. On mnie bardzo prosił. Wstrzymaj się jeszcze z decyzją, ja spróbuję się dla Ciebie zmienić. Ja cię bardzo kocham. Tylko, że wcześniej 5 lat rozpadło się nasze pożycie i bardzo się zmieniło. Diametralnie. Więc on tak jakby w jedną chwilę powiedział, że on to wszystko cofnie i wszystko naprawi. I ja mu powiedziałam nie możesz tego naprawić, bo ja już Ciebie nie kocham, bo doprowadziłeś do tego robiąc te rzeczy, o które cię tak jakby mogłabym oskarżyć, że one pozbawiły mnie miłości do ciebie. Ja już teraz nie umiem cię kochać i nawet jak się zmienisz, to ja już cię drugi raz nie pokocham. Mogę cię tylko szanować i mogę z tobą być jako matka. I on wtedy proponował takie głupie rzeczy typu a może zechcesz ze mną być. Tak się umówmy, że będziemy małżeństwem. Ja ci wolę wyjeżdżać do Afryki, wszędzie miej kochanków i tak dalej. Takie właśnie głupie słowa. Tylko nie rozwodź się ze mną. Takie desperackie możemy to nazwać.
Kamil
Widać po prostu, że mąż też bardzo silnie to przeżywał.
Wioletta
Silnie.
Kamil
Każdy inaczej reaguje.
Wioletta
Tak.
Kamil
To co Pani mówi. Może to źle zabrzmi, ale to jest dosyć powszechne tak przy etapach. Czy to czasami, czy to żona, czy mąż właśnie takie słowa, o których Pani mówi. Bardzo często słyszę właśnie, że takie padały tak wśród moich klientów. Więc na pewno jest to bardzo duża dawka emocji, która powoduje w nas, że tak zaczynamy reagować.
Wioletta
Tak. Więc, jak już gdzieś tam zaakceptował choć część jego umysłu zaakceptowała, że ja jednak się nie wycofam i ja muszę się rozwieść. On tego jakby nie akceptował. Mówi „Ja nie wiem, ja nie wiem, ja tego sobie nie wyobrażam”. Najpierw był agresywny że on mi tych dzieci nie odda, że będę miała kłopoty. Potem, kiedy zaczęłam już szukać, rozglądać się, bo jestem z Warszawy, więc różnych firm, kancelarii, które mogłyby mi w tym pomóc. On już zrozumiał, że ja nie wycofam się. Wtedy zaczął mówić do mnie „nie zabierz mi dzieci”. Wtedy tak jakby bał się, że ja mu to zrobię. Ja od początku do niego mówiłam i starałam się być przyjaźnie nastawiona. Tomek, ty jesteś bardzo dobrym ojcem. Ja się z tobą nie rozwodze dlatego, że jesteś złym ojcem, tylko dlatego, że przestałeś być dla mnie dobrym mężem. Ja jestem młodą jeszcze kobietą i potrzebuję ułożyć sobie życie. Nie jesteśmy już szczęśliwi. Chcę, żebyś był ojcem moich dzieci i będziesz nim tak samo jak ja będę matką. Obiecaj mi to. Więc ja mu to obiecałam. Powiedziałam zobaczysz. Nie znasz nawet tego, jak kancelaria cię przekona. Zobaczysz. Kobieta zawsze ma większe prawa w sądzie. W końcu i tak na pewno stracę dzieci. Nawet jakbyś ty chciała dobrze, to i tak ja przegram. No i zaczęła się taka bardzo trudna chwila. Mój mąż się załamał psychicznie. Zaczął płakać. Zaczął bardzo dużo jeść, jeszcze bardziej niż wcześniej, bo miał problemy z wagą, więc się zaczęłam martwić o jego zdrowie, więc doszły takie jakby emocje związane z moim poczuciem winy, że może ja teraz doprowadzę do jego jakiejś tragedii prawda. Szczególnie, że były takie sytuacje dramatyczne, że on nawet mówił o tym, że on nie wyobraża sobie dalej życia bez rodziny, że on się targnie na swoje życie. Więc takie, nie wiem, czy to były szantaże, czy to były prawdziwe, wypowiedziane przez niego słowa, ale były one dla mnie bardzo trudne, bo musiałam gdzieś tam to przełknąć. Musiałam się zastanowić, nabrać pewnego dystansu, postąpić mądrze, nie eskalując problemu. No więc zaczęłam szukać kancelarii. Znalazłam kilka kancelarii w Warszawie i niestety każda z tych kancelarii namawiała mnie do postępowania niemoralnego.
Kamil
Niemoralnego?
Kamil
Tak. Ja to tak odczuwam. Niemoralnego. Prościej można powiedzieć szczuła mnie na męża. Czyli ma Pani nagrywać męża, kiedy panią obraża. Ma Pani fotografować, Pani ma grzebać w jego komputerze i znajdować przeciwko niemu jakieś dowody, że on panią przemocuje finansowo. Ma Pani go nagrywać, jak przykład będzie pod wpływem alkoholu, to niech Pani go sprowokuje, żeby on panią obrażał albo najlepiej niech go Pani wtedy nagra, to będzie przeciwko niemu. Duże, różne, takie. Dużo różnych dziwnych rad, które mnie wytrąciły z równowagi. I był taki nawet moment, że ja już byłam tak zdesperowana, że stwierdziłam chyba tak muszę zrobić. To było obrzydliwe, kiedy myślałam, że tak trzeba. I nawet mi się zdarzyło raz nagrać mojego męża, który był w trudnym stanie psychicznym i mówił do mnie bardzo złe rzeczy. Po czym chodziłam z tym nagraniem wiele dni i wiedziałam, że tego nie mogę nikomu pokazać.
Kamil
Czuła Pani, że Pani robi źle. Tak?
Wioletta
Że robię źle. I powiedziałam do mojej przyjaciółki, która mnie zawsze wspierała, szczególnie właśnie w tej sprawie. Bardzo mądra kobieta. Powiedziałam Magda, my nie możemy tego zrobić. To jest dobry człowiek, tylko się pogubił. Ja nie mogę jego zniszczyć. Ja go zniszczę, jeżeli będziemy tak robić. I Magda powiedziała poczekaj. Ja nie wiem. Tak jakby los zesłał nam nagle z nieba możliwość. Przyszła do mnie i mówi. Słuchaj, znalazłam na Facebooku niesamowitą rzecz. Nowy-Etap. Rozwodzą, negocjują. Ty może to jest ta szansa? Zapisałam się na webinarium i ciebie też. Jak będziemy mieć szczęście, to może dostaniemy darmową konsultację. A jeszcze miałam takie trudne problemy finansowe w tamtym czasie, no bo wiadomo, w tych trudnych momentach to zawsze człowiek jakby, nie jest uporządkowany w swoim życiu, szczególnie jak zmienia to życie, chce się od męża odseparować przede wszystkim finansowo. Jak się przygotowujemy do rozwodu, trzeba też zamknąć sprawy finansowe wcześniej. Prawda? Żeby już to było chociażby wyczyszczone. Więc zaczęłam tak jakby szyć na własną rękę. Już bez niego było mi ciężko. Ja nie mogłam wtedy na ten webinar zdążyć, żeby się połączyć online i ona mówi Wiola, ja będę. Nagram dla Ciebie co się da. Wszystko potem Ci opowiem w nocy. No i ona się zapisała. No i co? No i wygrała tę konsultacje i Pani mecenas dała mi nadzieję, że można ten rozwód przeprowadzić bezboleśnie albo najmniej boleśnie jak to jest możliwe. I to otworzyło mi drogę, żeby się uspokoić, wziąć głęboki oddech no i przygotować męża do tego właśnie sposobu.
Kamil
Jak mąż zareagował, jak Pani poinformowała męża o takim sposobie przeprowadzenia rozwodu?
Wioletta
Nie wierzył. Powiedział „zobaczymy, zobaczymy”. No dobrze połączę się, oczywiście, ale nie myśl sobie, że że ktoś mi zamydli oczy. No takie wiadomo.
Kamil
Okej, rozumiem. Mąż miał po prostu podejrzenia, ponieważ to Pani się z nami skontaktowała jako pierwsza.
Wioletta
Że będziecie po mojej stronie i że zostanie zmanipulowany na przykład, że nastraszony może. No miał takie negatywne wyobrażenia bardzo, ale zgodził się w końcu.
Kamil
I tak może teraz przeskoczę na koniec. W rezultacie teraz mąż inaczej już twierdzi o naszej bezstronności. Już nie ma tych zarzutów?
Wioletta
Dzisiaj minął już drugi rok. Mój mąż obecnie poleca Waszą firmę u siebie w pracy osobom, które są na tym etapie co my kiedyś byliśmy.
Kamil
Bardzo miło słyszeć.
Wioletta
I po rozwodzie. Po naszym 15 minutowym rozwodzie na sali sądowej gdzie poszliśmy razem bez adwokatów, gdzie się spotkaliśmy, gdzie on mi trzymał torebkę, zdjął mi płaszcz i weszliśmy do środka, gdzie ja się stresowałam. W czasie procesu zapomniałam dat urodzenia moich dzieci. To on mnie wytłumaczył przed sędziną powiedział, że moja żona ma dyskalkulie proszę jej nie stresować i zajął się mną i po procesie poszliśmy jak cywilizowani ludzie na kawę. Porozmawialiśmy, podaliśmy sobie ręce, przytuliliśmy się. To nie tak, że może brzmi kolorowo albo jakoś poetycko, że tak nie do końca, bo było w tym oczywiście dużo takiego drżenia, emocji trudnych. Potem też wiele takich niepokojów jeszcze po rozwodzie, ale rozwód był naprawdę bardzo humanitarny dla nas obojga.
Kamil
Czyli wizja tego trudnego rozwodu się nie spełniła? A cała mediacja jak przebiegała u państwa?
Wioletta
Było to właśnie dla mnie. To była wielka ulga, bo ja sobie wyobrażałam rozwód, że będę musiała się konfrontować z mężem przy wszystkich najtrudniejszych rozmowach, że on będzie zaprzeczał przy kimś trzecim, będzie mnie o coś oskarżał, będzie mnie może nawet obrażał, będzie na przykład wytrącony z równowagi. Albo że ja się jakoś zachowam, sprowokowana, źle. I bałam się tych rozmów. A tu się okazało, że Pani mecenas zaproponowała mediację. Najpierw męża, żeby go przekonać do tej wizji. Został przygotowany emocjonalnie. Zgodził się po czym byliśmy konsultowani oddzielnie, czyli to były spotkania online, zdalnie. Tak, rozmowy przygotowujące do naszych wspólnych tak jakby ustaleń. Mąż osobno i ja osobno. Mogliśmy o tym rozmawiać sobie wcześniej, przed i później po tych, ale nie tak jakby przy osobach trzecich, przed kamerą, co zdjęło ze mnie olbrzymi ciężar stresu. Dlatego, że te najtrudniejsze pytania i ta konfrontacja z najtrudniejszymi emocjami mnie ominęła. Wzięło to na siebie. Wzięła to na siebie ta właśnie osoba z Nowego-Etapu, która udźwignęła, czyli jakby niosła na plecach męża, a potem niosła na plecach mnie. Więc tak to czuję.
Kamil
Bo taka jest poniekąd rola mediatora, żeby właśnie wspomóc w tych trudnych chwilach. Pani wspomniała o momencie rozprawy, gdzie szła Pani na rozprawę, wiedząc, co generalnie ma się tam wydarzyć, bo już dokumenty i ugoda, wszystko było przygotowane. Wnosiliście państwo już o to samo, bo wcześniej to wypracowaliśmy wraz z mediatorem. Natomiast wspomina Pani, że i tak był ogromny stres, więc tylko można sobie wyobrażać, co się dzieje, kiedy nie ma tej ugody i kiedy dochodzi do tych konfrontacji, które Pani sobie wyobrażała, jak wtedy stres targa ludźmi i rzeczywiście pokazuje, że taki rozwód może działać destrukcyjnie na zdrowie każdego. Nikt w zasadzie nie osiąga niczego poza tym.
Wioletta
Nikt nas nie atakował ani przed, ani w trakcie rozprawy. Nie było pytań w ogień taki rzucanych, że człowiek nazywany adwokatem. Na przykład tak sobie to wyobrażałam, będzie mi zadawał pytania trudne, na które nie będę umiał odpowiedzieć albo będzie przerywał w pół zdania i pokazywał, że ja jestem może nieodpowiedzialną matką, czy że to jest właśnie moja wina, że to przeze mnie się małżeństwo rozpadło. Nie było czegoś takiego. Mieliśmy wszystko przygotowane na dokumencie, ustalone. Zgodziliśmy się oboje na wszystkie warianty, jeżeli chodzi o opiekę nad dziećmi, o podział majątku, wszystkie sprawy związane z naszym mieszkaniem później i takimi sprawami związanymi z życiem po rozwodzie. I to wszystko zostało przygotowane tak dobrze, że sędzina tylko po prostu pytała czy podtrzymujemy i odczytywała pewne elementy tego pozwu i czytała z tych załączników. Czy zgadzamy się z taką sprawą? Czy zgadzamy się w tej sprawie? Czy nadal podtrzymujemy to, co ustaliliśmy tu tu, tu i tu? Mój mąż odpowiadał tak, ja odpowiadałam tak i to tylko tyle. To była taka formalność, nazwijmy to. To była formalność.
Kamil
Pani sędzia też podeszła do tego bardzo rozsądnie. Tak sądzę, nie wypytywała państwa o szczegóły, które tam nie byłyby do końca potrzebne, jeżeli przyszliście już z wypracowanym rezultatem.
Wioletta
Tak, nawet była taka sytuacja, że mój mąż się rozkleił w czasie, w czasie procesu i kiedy sędzina zapytała, dlaczego to ja się wyprowadzam z mieszkania, a nie on. To zdradzę taki przykład, bo to może komuś pobudzić wyobraźnię. Mój mąż wtedy się bardzo rozkleił. Powiedział, że on ciągle ma nadzieję, że ja do niego wrócę i pewnie dlatego chciał zostać w tym mieszkaniu. I sędzina wtedy zapytała mnie czy na pewno ja uważam, że jest ten rozkład między nami pożycia i że my już nie jesteśmy małżeństwem. No więc musiałam to powtórzyć i byłam przez chwilę zaniepokojona, że może to coś zmieni. I ona wtedy odczytała mężowi to, co wcześniej przedstawił w dokumentach. Powiedziałą czy Pan, proszę się zastanowić, proszę się uspokoić i powiedzieć, czy Pan podtrzymuje to, co tam Pan podpisał, napisał, czy coś się teraz zmieniło? I on chłonął, jak usłyszał te słowa przeczytane z dokumentów, powiedział. Tak, to jest prawda. Po prostu uległem emocjom, przepraszam tak. Tak, że ten dokument był tak dobrze napisany, że nawet w sytuacji, kiedy na rozprawie sądowej zdarzyła się rzecz nieoczekiwana, on nas jakby zaprowadził na dobre tory. Sędzinę zaprowadził na dobre tory. No i nas.
Kamil
Pani Wioletto. Bardzo dziękuję, że podzieliła się Pani swoją historią. Momentami była bardzo wzruszająca. Cóż, proszę powiedzieć. Generalnie przyszła Pani do nas uśmiechnięta. Jest Pani już w nowym etapie życia. Jak teraz Pani się wiedzie? Jak to wygląda po rozwodzie?
Wioletta
Moje dziewczynki, tak powiem jeszcze przy okazji, bo może będzie to też rada dla innych rozwodzących się par. Od samego początku, kiedy już zaczęłam z mężem rozmawiać o rozwodzie, przeprowadziliśmy rozmowy natychmiast z dziećmi na ten temat, żeby rozumiały, dlaczego nasze rozmowy są takie pełne emocji, dlaczego czasem gdzieś znikamy, długo rozmawiamy itd. Więc osobno przeprowadziliśmy rozmowy z naszymi córkami i od początku nasze córki wiedziały, co będzie. Przygotowaliśmy nasze córki na to, jak sobie wyobrażamy życie po rozwodzie i tak jak powiedziałam wcześniej, bardzo mi zależało na tym, żeby moje dziewczynki miały duży kontakt z ojcem. Czyli chodziło mi o opiekę naprzemienną, szczególnie, że dzieci są już w starszym wieku 16 i 12 lat. Jak wspomniałam, również mąż jest bardzo dobrym ojcem, bardzo świadomym, uczestniczy w ich życiu tak bardzo intensywnie, więc bardzo mi na tym zależało, żeby tak zostało. I udało nam się tak jakby te dobre emocje, jak to się mówi, karma wróciła w postaci tego, że udało nam się znaleźć drugie mieszkanie bardzo blisko starego. Dzieci zaakceptowały tą opiekę naprzemienną. Daliśmy im oboje wolność decydowania, ponieważ w zapisie sądowym zostało przedstawione, że dzieci będą mieszkać naprzemiennie tydzień u niego, tydzień u mnie.
Kamil
Opieka naprzemienna.
Wioletta
Tak. Ale z możliwością negocjowania pewnych zmian w zależności od okoliczności życiowych lub preferencji dzieci.
Kamil
Wiadomo, to może się zmienić.
Wioletta
I daliśmy dzieciom swobodę, że mogą decydować czy chcą na tydzień, czy chcą dłużej i potem u taty dłużej. I one z tego korzystają bardzo mądrze. Też nie mamy takiego rygoru, jak to się mówi. Można się wystraszyć, jak się czyta ten dokument, bo tam jest napisane tak rygorystycznie, prawda? Odtąd dotąd parzyste i nieparzyste to coś tam. Święta, wakacje. Wszystko jest tam wytłuszczone tak, jak powinno być. Natomiast kiedy dojdziemy do porozumienia i kiedy ta mediacja przeprowadzi nas przez rozwód, ale ta mediacja przeprowadza nie tylko przez rozwód, bo wy przeprowadziliście nas również przez ustalenia, które do dzisiaj jakby funkcjonują. Czyli to, że nasze dzieci się nie boją, wiedzą na czym stoją. To, że mój mąż były, może przyjść do mnie w trakcie, kiedy dzieci są u mnie. W ciągu tych dwóch tygodni, on ma ochotę je zabrać na lody albo pójść z nimi do kina, albo po prostu jedna z córek ma kłopoty z matmą i ja jej tego nie wytłumaczę on prostu do nas wpada i normalnie tłumaczy i nie ma z tym problemów, albo zabiera je, idzie do kawiarni na parterze. Tak, że spotykamy się dosyć często, jesteśmy non stop na WhatsAppie, rozmawiamy, dzwonimy do siebie, decydujemy kto co. Do tej pory mamy podzielone obowiązki, że on obsługuje konta na Librusie szkolne i to on odpisuje w moim imieniu, ponieważ jestem nauczycielem, więc mi łatwiej tak jakby żeby nie wchodzić na te konta. A ja się zajmuję np. zakupami odzieżowymi. No dzielimy sobie pewne rzeczy. To nie jest tak dokładnie po połowie, tylko się dogadujemy po prostu. Kto jest w czym dobry, to robi. Kiedy mi się zepsuł samochód, znalazł mi nowy, pomógł mi kupić. Ostatnio miałam taki dylemat, bo pewnych rzeczy z nim nie ustaliłam finansowo w czasie mediacji. Zorientowałam się dopiero później, że tych rzeczy nie ustaliłam przed rozwodem, że gdy się wyprowadzę z mieszkania to on będzie mieszkał w naszym własnościowym mieszkaniu, które też jest w połowie moje, ale ja będę płacić olbrzymi, olbrzymi czynsz w warszawskim, wynajmowanym mieszkaniu. Dopiero po kilku miesiącach uświadomiłam sobie, że to jest niesprawiedliwe i że ja na tym tracę finansowo bardzo. I nie wiedziałam, czy on się zgodzi przenegocjować jeszcze raz ze mną pewne rzeczy. Powie no ale tak postanowiłaś, tak? Mógł tak powiedzieć. Spotkaliśmy się jakiś kilka tygodni temu. Przedstawiłam mu tę sytuację. Powiedziałam, że to mnie zjada finansowo. Zobacz, ty mieszkasz w naszym mieszkaniu. Zapytał mnie o rozwiązanie, co myślę. Powiedziałam posłuchaj, myślę, że będzie uczciwie, jak będziesz mi płacił połowę czynszu, który jest po prostu rynkową ceną takiego mieszkania, jakie jest u nas na Woli. No i on się ze mną zgodził bez żadnego. To jak to przemyślę? Nie od razu się zgodził. I to była jedna z naszych ostatnich rozmów, zanim tutaj do państwa przyjechałam. Wypowiedział wtedy dużo ważnych rzeczy do mnie. Powiedział muszę ci podziękować, bo masz rację. My powinniśmy się rozwieść. Ja wtedy tego nie wiedziałam, a teraz już wiem. My byliśmy bardzo nieszczęśliwi. Staliśmy w miejscu, my spadaliśmy w dół, a teraz zaczynam się cieszyć życiem. Mój mąż schudł teraz kilkadziesiąt kilogramów. Znalazł sobie nową partnerkę. Chodzi po górach, jeździ rowerem. Jego życie jest bogatsze, niż było wcześniej ze mną w tym czasie, kiedy tutaj nam się psuł, mówię o tym czasie. Ja również ułożyłam swoje życie. Mam już obecnie drugiego męża, który. Nie jest to też takie może zwyczajne małżeństwo, bo jest to mąż Kenijczyk z Afryki. Można by więc powiedzieć, że każdy mógłby zgodnie ze stereotypem nas ocenić w niewłaściwy sposób. Mój mąż ostatnio nas odwiedził i napisał do mnie chciałbym wejść na górę, bo na początku było tak, że pytał, czy jest Jusuf, bo nie chciałbym się z nim spotkać, bo nie jestem gotowy. A ostatnio zapytał, czy może wejść, bo jest gotowy się z nim przywitać. Podali sobie ręce i już teraz przychodzi odrabiać z dziećmi lekcje. Rozmawiają ze sobą.
Kamil
Czyli macie państwo zdrowe relacje. Mimo rozwodu.
Wioletta
I bardzo mi na tym zależało. I właśnie w tej ostatniej rozmowie powiedział do mnie, że teraz to dopiero widzę, o co ci chodziło. Chodziło ci o to, żeby nie zniszczyć, tylko żeby zbudować, mimo że już się nie kochamy. Mówię, rzeczywiście budujemy. Niestety trochę się zniszczyło, bo to każdy rozwód tak jak Pan wcześniej Panie mecenasie zapytał o moją rodzinę. Niestety rodzina bardzo stała po przeciwnej stronie. Moja decyzja została skrytykowana i myślę, że mogę powiedzieć, że zostałam odtrącona. Nawet taki ostracyzm rodzinny mnie spotkał, ponieważ moja mama bardzo mojego byłego męża kochała. I on zawsze do niej lubił przyjeżdżać i mieli dużo swoich spraw. Ostatnio do niej zadzwonił i powiedział, że chciałby ją odwiedzić. Mama powiedziała. Posłuchaj, jak odkręcisz to co złego powiedziałeś na temat Wioli, to możesz zawsze do mnie przyjechać, ale rodzina musi wiedzieć, że to co powiedziałeś w emocjach, w rozpaczy nie było prawdą, bo Woli dzieje się krzywda. No i on powiedział mojej mamie masz rację, ale daj mi trochę czasu. Także myślę, że jesteśmy na etapie naprawiania takiego przylepiania plastrów teraz. Takich rzeczy, bo jak to się mówi, jak się idzie przez pokrzywy albo przez ciernie i to jest trochę taka droga, to się niestety robią rany pewne. Teraz jesteśmy tak silni, że jesteśmy w stanie przyklejać plastry na te rany, które się jeszcze nie zagoiły i robimy to wspólnie. No i zdecydowanie mogę powiedzieć, że naprawdę olbrzymi ciężar tego rozwodu. Wszelkie takie troski i obawy. To właśnie rozwiązał Nowy-Etap. Jestem bardzo wdzięczna i polecam Waszą firmę wszystkim naokoło potrzebującym, a że jestem nauczycielem z wykształcenia i pracuję w szkole integracyjnej, gdzie uczę też bardzo dużo dzieci z różnymi specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Dzieci też autystyczne, z chorobami psychicznymi, gdzie też wiadomo pochodzą też z rodzin, które się rozpadają. Rodzice mnie pytają co zrobić. Taka trudna sytuacja. Polecam. I mówię właśnie w takiej sytuacji, kiedy najbardziej się boimy o nasze dzieci, o ich kruchą psychikę, trzeba rozwodzić się po przyjacielsku. Jesteście jedyną firmą, jaka mi się przytrafiła. Prawniczą kancelarią, która od pierwszej rozmowy, od pierwszych słów wyszła mi naprzeciw i zaproponowała rozwód, który miał polegać na budowaniu, a nie na niszczeniu.
Wioletta
I to jest właśnie niesamowite.
Kamil
Pani Wioletto, czy oprócz tego, co Pani nam opowiedziała, jest jeszcze coś, co przekonało Panią do mediacji?
Wioletta
Tak, przede wszystkim jest to cena. Wiadomo, że każdy, kto musi przejść przez rozwód, boi się również tego, że będzie musiał sprostać kwocie, którą musi zapłacić za sam proces rozwodowy, ale też powiedzmy za adwokata i za te wszystkie elementy dookoła rozwodu. Ja byłam tym przerażona. Nie miałam pojęcia, ile mnie to będzie kosztowało. Szczególnie, że kiedy człowiek się rozwodzi i tak jak już powiedziałam wcześniej, rozdziela się finansowo z mężem, to pewne rzeczy nas zaskakują. Stajemy się my, kobiety tak jakby wtedy niezależne i musimy robić dobrą minę do złej gry, że damy radę. I teraz nagle, szczególnie, że to ja wystąpiłam o rozwód, ja musiałam za niego zapłacić. Bałam się, że nie dam rady, że się zapożyczę np. i wtedy, a że wcześniej poszukiwałam kancelarii. Znam cenę w Warszawie byłam przerażona.
Kamil
Jakie mniej więcej koszty były?
Wioletta
Kilkadziesiąt tysięcy złotych. I to jest tak na wejście np. 11/12. Pierwsza rozprawa to jeszcze, szczególnie, że tak jak powiedziałam, kancelarie zmierzają ku długometrażowemu filmowi tak. Nie krótkometrażowemu, tak jak się to u mnie wydarzyło. Więc spodziewałam się, że to będą koszty napiętrzone. Podczas gdy od Was usłyszałam kwotę dużo, dużo pomniejszoną. I to była kwota od razu podana na początku. I to była kwota, która mnie, która się nie zmieniła, która rzeczywiście. Mogłam ją zapłacić w ratach nawet, czyli wychodziła mi naprzeciw no i która pozwoliła mi przejść przez ten rozwód również bez uszczerbku finansowego. I myślę, że to jest bardzo ważny aspekt.
Kamil
Czyli jakby cena z góry podana za całość była dla Pani dużą zaletą, tak?
Wioletta
Tak. I wysokość oraz to, że była jawna. I od razu z tą możliwością rat.
Kamil
Szanowni Państwo! O swoim rozwodzie opowiadała nam Pani Wioletta z Warszawy. Bardzo dziękuję.
Wioletta
I ja również bardzo dziękuję.